Przyszły nam do głowy słowa Zagłoby: "Ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni". Nie zdarzyło się, aby ktokolwiek z członków obecnego zarządu Bałtyku AP starał się o mandat na walne Pomorskiego ZPN. Jednak okoliczności skłoniły nas, abyśmy zabrali głos przed Walnym Zgromadzeniem Sprawozdawczo-Wyborczym w Gdańsku. Wybory odbędą się jutro. Stąd potrzeba przypomnienia naszej historii. Takich historii nie brakuje w piłce i na ogół o nich nie słyszymy, bo mają ograniczony, bardzo lokalny zasięg, za to zdarza się, że przynoszą opłakane skutki.
Mamy świadomość, że to niecodzienna próba w skali regionu. Nie mamy wpływu na to, jak potraktujecie tekst. To nie kampania, a jedynie jawna akcja sygnalisty.
Bałtyk AP jest członkiem PZPN i PoZPN. Akurat społeczność BG AP ma złe i tylko złe doświadczenia z kandydatem na prezesa PoZPN. Nie zawadzi, jeśli delegaci na zjazd zapoznają się z wydarzeniami sprzed ok. trzech lat. Każdy ma prawo do własnych wniosków i każdy ma prawo wiedzieć więcej, zanim podejmie decyzje.
Prezes PoZPN ma łączyć, wspierać, być strażakiem, a nie źródłem konfliktów. Ma realizować interes klubów, zamiast własnych. Zdolność do kompromisu, elastyczność, dostępność to cechy konieczne, jeśli ktoś chce być dobrym prezesem okręgu.
W październiku 2021 Maciej Słomiński na łamach Interii szeroko nakreślił tło konfliktu w końcowej jego fazie, gdy okoliczności zmusiły do reakcji nawet przedstawicieli Urzędu Miasta.
( LINK )
Kto ma ochotę i czas, może wejść głębiej w sprawę czytając stary tekst na stronie klubu ( LINK ) z kilkoma kolejnymi odnośnikami.
W skrócie Paszulewicz, przejmując stery SKS Bałtyk w 2020 r. (III liga, V liga i liga U-19) i widząc, jak wygląda struktura gdyńskiej piłki (boiska, dotacja młodzieżowa, akurat najwyższa w mieście liczba zawodników BG AP), powziął plan, aby rządzić całością, mimo że SKS Bałtyk i BG AP to dwa odrębne stowarzyszenia od 2013 r. Taki wniosek uzasadniają (potwierdzają) późniejsze wydarzenia. Najpierw metodą narzucania warunków w umowie o współpracy, następnie poprzez kaperowanie zawodników najstarszych grup (niewielu rodziców dało się namówić, niebawem część z nich żałowała przejścia pod skrzydła SKS Bałtyk), wreszcie jawnym ogłoszeniem powołania własnej akademii, która miała doprowadzić do upadku Bałtyku AP. W tzw. międzyczasie wystąpił z zakazem używania herbu przez zawodników Bałtyku AP. Cały proces był wypełniony brudną grą, w której Paszulewicz zwyczajnie się zakiwał, osiągając poziom absurdu, gdy naraził klub na ryzyko nieuchronnej i kosztownej przegranej przed Piłkarskim Sądem Polubownym PZPN i na walkowery. Przedłużanie procedur związkowych, ignorowanie wskazówek przedstawicieli miasta nie mogło trwać wiecznie. Powołanie do życia Bałtyku III w B-klasie (ruch mający przyciągnąć juniorów z BG AP) skończyło się wycofaniem drużyny po jednej rundzie (jesień 2021). Gdy paliło mu się pod nogami, Paszulewicz wystąpił do UM z wnioskiem o mediatora, czym potwierdził, że karmi się grą na czas. Miasto odmówiło. Przez ponad rok Gdyńskie Centrum Sportu bezskutecznie starało się ukierunkować (poskromić) upór prezesa SKS Bałtyk, uczestniczyło w negocjacjach, które stały w miejscu, dlatego że Paszulewicz zawsze wiedział lepiej.
Temu wszystkiemu towarzyszyły inspirowane przez SKS Bałtyk akcje redaktora lokalnego portalu, który atakował BG AP. To że inspiracja wychodziła z biura klubu wiemy na pewno. Sam redaktor publicznie dostarczył nam dowód. Akurat o nim nie mogli wiedzieć kibice, których prezes Paszulewicz skutecznie wprowadzał w błąd właściwie do końca historii. Prywatną krucjatę uczynił sprawą klubu i społeczności. Spotkaliście się kiedyś z medialnym atakiem na klub młodzieżowy? Kto tak robi?
Zachęcamy, aby kliknąć ( LINK ) do jednego z tekstów wspomnianego portalu. Styl poniżej poziomu bulwarówki, do tego nieścisłości i konfabulacje. Z czasem ataki portalu eskalowały, choć wydaje się, że rozum mógł podpowiedzieć, że dla dobra sprawy (porozumienia) warto odłączyć redakcję od prądu, zwłaszcza, gdy - co trudno pojąć - zaczęła atakować Gdyńskie Centrum Sportu, głównego sponsora klubu.
Bardzo proszę, doczytajcie, jeśli dacie radę, artykuł do końca. Tam jest następujący kwiatek (cytat):
"Zostają jeszcze stroje sportowe, z nich tez musi zniknąć herb. I sprawa najważniejsza – Akademia będzie musiała również przestać używać nazwy Bałtyk Gdynia. Jeśli tego nie zrobi będzie ją czekała sprawa w sądzie i być może ogromne koszty odszkodowawcze dla SKS, co w konsekwencji może doprowadzić do upadku."
Zapewne nie wiedzieliście, że tak się załatwia sprawy w piłce nożnej z niepokornymi akademiami. W ślad za tym kancelaria prawna, mająca pełnomocnictwa SKS Bałtyk, przesłała do nas żądania wzmocnione grożącymi nam konsekwencjami. Tak to wyglądało na boisku:
Eskalacja osiągnęła następny poziom, gdy tzw. ultrasi Bałtyku pojawili się w biurze BG AP i próbowali wpłynąć na nasze stanowisko. Tzn. nasze stanowisko ich nie obchodziło. Miało być tak, jak chce SKS Bałtyk.
Niechęć do młodych bałtykowców z BG AP, którym nie pozwalał na treningi ze starszymi o rok kolegami w SKS Bałtyk (dwa miesiące temu dwóch z nich, Dusza i Jaryczewski, zdobyli z Gromem woj. PP, obecnie są liderem IV ligi), zakazywanie dzieciom używania herbu, próby przejęcia boisk, na których trenowała młodzież BG AP (oczywiście, nieudane), uporczywe wpisywanie w umowę o współpracy punktów, że BG AP (dokładnie drużyna U-18) nie może zagrać w regionalnym Pucharze Polski (kto jest w stanie podać sensowne wyjaśnienie takiego zapisu?), że nie możemy posiadać w swojej strukturze drużyny dziewcząt, ani amatorów teqballa. Ba, jeśli sponsorem SKS Bałtyk byłaby firma XYZ, to BG AP musiałby prosić partnera o zgodę, gdyby zechciał wystąpić do tej samej firmy z wnioskiem o wsparcie. Tak miało wyglądać partnerstwo stowarzyszeń według kandydata na prezesa PoZPN. Przecież powszechny dostęp do sportu to kwestia fundamentalna! Nie dla byłego prezesa SKS Bałtyk, którego dręczyła wizja powstania w BG AP drużyny złożonej z dziewcząt. Nigdy takiej nie mieliśmy, a od tej pory mieliśmy mieć zakaz jej posiadania...
Zastanówmy się - czy Energa z grupy Orlen byłaby zadowolona z faktu, że sponsoruje podmiot, który pragnie kontrolować szanse innych na uzyskanie dofinansowania szkolenia dzieci i młodzieży? Czy jakikolwiek sponsor zaakceptowałby takie postępowanie?
Czy prezes PoZPN - człowiek sportu i o szerokich horyzontach - kojarzy się Wam z takimi akcjami? W tej roli wypada lubić ludzi, prawda? A jeśli nie, to przynajmniej należy stwarzać pozory. W naszej historii tego nie było. BG AP miała być uległa albo zniknąć z powierzchni.
Poniżej fragment wyreżyserowanego wywiadu z pytaniami czytanymi z kartki (tutaj CAŁOŚĆ ) z kwietnia 2021. To niezwykłe werbalne stężenie braku cech niezbędnych do bycia prezesem związku sportowego. Zwróćcie uwagę na niuanse w rodzaju: "akademii piłkarskiej używającej nazwy Bałtyk Gdynia". To słowa pytającego, ale nigdy nie wystąpił powód - zwłaszcza formalny - abyśmy nie mogli używać nazwy zapisanej w statucie i KRS. Mimo to Paszulewicz nie prostował pana z mikrofonem. Mimo że niezależnie od okoliczności wymagał tego szacunek dla innej instytucji będącej pełnoprawnym członkiem PZPN.
Czy to nie brzmi jak przemówienie na temat faktów dokonanych? BG AP, największy klub młodzieżowy w mieście, nie był przeszkodą i nie zajmował umysłu autora tych planów. BG AP właśnie przechodził na śmietnik historii, koncepcja była prosta - zabrać mu herb, nazwę i zawodników.
Paradoksalnie w tamtym momencie SKS Bałtyk nie miał widoków nawet na pół boiska więcej dla młodzieży, co jednak nie przeszkodziło prezesowi w snuciu planów o całej tabelce szkoleniowej (tzn. od maluchów do kat. U-19). Niechęć trenerów do pracy w SKS Bałtyk w tamtym okresie była symptomatyczna. Równocześnie BG AP rósł i skupiał 330 zawodników, najwięcej od czasu powołania akademii i de facto był największym młodzieżowym klubem sportowym w Gdyni. A grupa naborowa na Babich Dołach - o której wspomniał prezes - niebawem zaczęła ocierać się o fikcję i z tego, co wiemy, była przedmiotem zainteresowania GCS pod kątem prawidłowości realizacji dotacji na szkolenie dzieci i młodzieży.
Wszystko, co w załączonym fragmencie wywiadu padło z ust byłego prezesa SKS Bałtyk, to mrzonki. Trwająca pięć i pół minuty emanacja ego i strategii czołgu, który chce rozjechać wszystko. Nie minęło pół roku, a deklaracje wygłoszone przed kamerą doszczętnie spłonęły w kontakcie z atmosferą. Ta "duża ilość wykonywanej pracy" przez SKS Bałtyk polegała na dywersji gremialnie odrzuconej przez środowisko, nawet szkoły. Gdynia stanęła po właściwej strony mocy, i nie mamy tu na myśli UM. Chociaż nie jest tajemnicą, że SKS Bałtyk otrzymał jasny sygnał, że dalsza współpraca miasta z klubem nie będzie możliwa bez zmiany zarządu, de facto prezesa. W linkowanym wyżej artykule Interii niezadowolenie strony miejskiej było wyczuwalne. Cytat z tekstu dla osoby, która nie kliknęła linku:
"Ta absolutnie bezprecedensowa sytuacja nie może pozostawać oczywiście bez wpływu na decyzje dotyczące pomocy finansowej dla klubu. Podkreślić należy bowiem, że to wsparcie z tytułu promocji miasta i GCS, a w tym przypadku o promocji mówić nie można. Tym bardziej, że w ostatnich miesiącach lista zastrzeżeń odnośnie działań klubu [SKS Bałtyk - przypis] jest dłuższa..."
Podsumowując, grubo przez ponad rok uparcie brnąc w konflikt, który nie mógł skończyć się happy-endem dla SKS Bałtyk, nie tylko doprowadził do sporu między dwoma stowarzyszeniami, przez co angażował siły i środki obu z nich na cele całkowicie zbyteczne (np. obsługa prawna), jednocześnie wymykała mu się z rąk kontrola nad klubem, o który miał dbać, wreszcie poszedł na starcie z Gdyńskim Centrum Sportu. Wszystko to czynił jako dyrektor Jaguara Gdańsk, o czym opowiadał w wywiadzie dla laczynaspilka.pl ( LINK )
Efekty tej "strategii" klub odczuwa do dzisiaj. Spadki z III ligi (2023), rezerw z V ligi (2024), brak drużyny U-19 (od lipca 2022), głośna zbiórka pieniędzy na ratowanie klubu na portalu zrzutka.pl.
Gdyby nie ratunkowe - pół roku wcześniej niż przewiduje umowa - przejście rocznika 2006 z BG AP do SKS Bałtyk w styczniu 2024 (w lipcu br. przeszedł rocznik 2007), rezerwy miałyby nikłe szanse na grę wiosną w V lidze. Były w fatalnej sytuacji kadrowej, która pośrednio jest efektem kadencji kandydata na prezesa PoZPN. Roczniki 2003 (grał w Lidze Makroregionalnej U-19), 2004 oraz 2005 zostały zdziesiątkowane (wręcz wymiecione) podczas konfliktu i z powodu bałaganu organizacyjnego panującego w SKS Bałtyk (m.in. niedobór szkoleniowców). Z ponad 60 juniorów zostało w klubie do dziś kilku.
Postscriptum
Jacek Paszulewicz otrzymał mandat na Walne PoZPN od... zarządu SKS Bałtyk. To jedyny mandat klubu. Innymi słowy - delegatem SKS Bałtyk na bardzo ważnym zebraniu będzie przedstawiciel innego klubu.
SKS Bałtyk znalazł się również w gronie 15 klubów, które udzieliły Paszulewiczowi niezbędnej w kontekście wyborów rekomendacji.
Jeśli ktoś w tym momencie pomyślał, że nasza współpraca z SKS Bałtyk jest zagrożona (tzn. że my ją podważamy), bardziej nie może się mylić. Natomiast fakty pozostają faktami.
Zarząd SKS Bałtyk Gdynia AP
---
23.08.2024