W środę biało-niebiescy przegrali z gdyńskim Pomorzaninem 1:3 (0:2). Wszystkie bramki strzelili przeciwnicy: dla nas Jakub Dawidowski (57) po dośrodkowaniu Markusa Gumieniczuka oraz grający prezes klubu Filip Rozborski (5), Radosław Gzela (16) i Kacper Wróblewski (80).
BAŁTYK: Gronczewski - Gębski (67 Formella), Drozdowicz, Jaryczewski, Sokalski - Dusza, Reszka (60 Szczot), B. Lupa - Gumieniczuk, Łogiński (58 Skrzypczak), Święciński (56 Małyszczycki)
Być może o końcowym wyniku przesądziło nieporozumienie Adama Drozdowicza z Jakubem Gronczewskim, które w 16 min skończyło się zaskakującym i łatwym golem na 0:2 (strzał do pustej bramki). Do 30 min beniaminek A-klasy był lepszy, jednak z czasem dało o sobie znać przygotowanie fizyczne (6 żółtych kartek dla Pomorzanina od 33 min). Nasz zespół, z kilkoma zawodnikami dotąd mniej grającymi w lidze U-19, w zasadzie przespał 1. połowę, za to po przerwie śmiało mógł odrobić stratę z nawiązką. Mógł, gdyby nie zawiodła skuteczność. Dużo dogodnych sytuacji, dwie poprzeczki, nieuznany gol na 2:2, kiedy, naszym zdaniem, arbiter pochopnie przerwał grę z powodu "kontuzji" bramkarza (piłka wpadła do siatki ułamek sekundy po gwizdku). Wydawało się, że dogrywka jest nieuchronna, tymczasem słynący z dalekich wyrzutów Mateusz Jędrzejewski posłał piłkę z autu na... dalszy słupek i zaskoczony Gronczewski przepuścił uderzenie głową. Cios na 1:3 nie osłabił impetu Bałtyku, dogrywka wciąż była realna, juniorom należały się oklaski za nieustające ataki, lecz i bura za to, że okrutnie pudłowali, np. imponujący zaangażowaniem Gumieniczuk minął już golkipera, po czym nie trafił do pustej bramki.
Nie byliśmy faworytem, jednak był żal po końcowym gwizdku, bo przygoda mogła trwać. - Zaczęliśmy po juniorsku i zostaliśmy ukarani. Po przerwie graliśmy jak należało, szybko, do przodu, agresywnie - komentował Michał Połomski. - Pokazanie się w pucharze było dobrym pomysłem, myślę, że od tej pory obowiązkiem dla juniora starszego. Odebraliśmy dobrą naukę.
---
10.09.2020